Chcę się znowu śmiać, czyli “Upał”

    Za każdym razem jest to dla mnie mniejszym zaskoczeniem - Natalia Szroeder wydała nową piosenkę, która mnie ogarnęła. Tym razem jest to “Upał”. Środek lata i “Upał”, który jednak opowiada o czymś zupełnie innym. Dzisiaj więc porozmawiamy trochę o tym “Upale” i dlaczego jest on tak genialny. Nie tylko muzycznie, ale też treściowo. Jeżeli jesteś ciekawy poprzednich tekstów odnośnie twórczości Natalii Szroeder, to daję do nich od razu odnośniki: 

“Pogłos” >>> tutaj <<<;
“Północ” >>> tutaj <<<.

    Zacznijmy od początku, czyli od wczoraj, bo wczoraj premierę miał teledysk do piosenki “Upał”. Jak za każdym razem wyczekiwałem go, by poznać nową historię, którą Natalia ma nam do zaprezentowania. Myślę, że właśnie ten czynnik “historii” jest u mnie gwarantem na sukces. Jeżeli chodzi o bardziej górnolotną (moim zdaniem) muzykę, to strasznie lubię, jak dane utwory opowiadają jakąś swoją historię. Tak jest zawsze w przypadku Natalii Szroeder, a szczególnie jej ostatnich wydań - płyty “Pogłos” (genialnej!) oraz tego, co prowadzi nas w kierunku tej następnej. Tak samo traktuję twórczość Tove Lo, Noah Cyrus czy Caluma Scotta. Mogę do tej listy jeszcze dołożyć Mery Spolsky z jej ostatnio wydaną “Erotik Erą”. Pewnie ta lista mogłaby być zdecydowanie większa, ale jakoś te nazwiska pierwsze mi do głowy przychodzą. 

    Wracając, Natalia w “Upale” kontynuuje pisanie swojej historii. Bynajmniej tak to czuję po najpierw “Północy”, a potem “Samej na planecie”. I to właśnie ta opowiadana przez nią ciągle historia gdzieś głęboko mnie dotyka. Czasem mniej, czasem bardziej logicznie, ale zawsze dość mocno. Jakbym miał podobną delikatność artystyczną w sobie. Jakby ta opowiada przez Natalię historia była też w jakimś tam stopniu moją. I nie zdziwię Cię stwierdzeniem, że za to właśnie cenię artystów - za ich historie i ich autentyczność. Jeżeli nie jesteś tutaj pierwszy raz, to już pewnie znasz trochę te słowa, bo padają praktycznie w każdym tego typu artykule. Muzycznie ta historia ubrana jest w niesamowitą, choć smutną, lekkość. Jest to genialne połączenie, wręcz paradoksalne. Ta ciężka lekkość bardzo mnie ogarnia i otulam się nią. Przynosi wiele myśli, wiele uczuć. Przychodzi i osiedla się na dłużej. Natalia brzmieniem “Upału” bardzo przypomniała mi o swojej ostatniej płycie. Dla mnie te dźwięki są wypełnione jakąś nostalgią i w swojej przeterminowanej nowatorskości bardzo aktualne. Są też bardzo inne od praktycznie wszystkiego, co aktualnie na polskim rynku muzycznym podbija listy przebojów. Zdecydowanie, Natalia jest inna i tą swoją muzyczną inność manifestuje wydawaniem kolejnej genialnej muzyki. 


Płyniemy dalej po meandrach samotności, moi Drodzy. Każdy radzi sobie z nią inaczej. Czasem mówimy o niej głośno, czasem przykrywamy warstwami pozorów. :) Przecież wcale nie czerwienię się teraz z nerwów. To po prostu ten gorąc. Nagły upał.

    Tak skomentowała “Upał” Natalia Szroeder. O ile środki stylistyczne w jej tekście nie do końca wskazują jednoznaczny przekaz testu (co jest najlepsze), o tyle już ten komentarz mówi nam wszystko. Samotność pod warstwami pozorów - tym jest dla nas “Upał”. Przynajmniej w pierwszej linii. Samotność, którą zna każdy i którą każdy na swój sposób rozgryza. Myślę, że pisanie tak uniwersalnych tekstów jest w dużej mierze sukcesem Natalii, w jeszcze większej jednak samo dobieranie odpowiednich słów, tak by całość odbijała się mocnym echem. Chociażby “Ubrałam dziś ten ładny strój/ Pasuję w nim do tła” pozwala nam odczuć mnogość emocji, pozwala odczuć upał, taki wewnętrzny upał. 

    Nie bez powodu też wyżej przytoczyłem fragment tekstu o wiciu gniazd. On raczej najbardziej mnie dotknął w całym tym utworze, bo raczej znam wspomnianą tam pozycję. Ty sobie jesteś i widzisz to, jak gdzieś w oddali ktoś sobie wije gniazdo, przy tym pragnąc odnaleźć w sobie na tyle radości, by tylko się śmiać. Musi się też przy tym znajdować czynnik unieważnienia śmiania, a podniesienia gniazd na piedestał. Standardowa sytuacja, a przy tym wielki wyciskacz łez. Jest to bardzo smutne, te elementy znikania, niewidzialności, bycia w fabule wątkiem pobocznym, tym poza systemem, tym co przyjmuje więcej złych, niż dobrych nowin… Ja jednak ten wydźwięk, po głębszym wejściu w warstwę tekstową, słyszę już inaczej. Nie tyle w pełni smutku, co w bezradności i jakiejś akceptacji. Może dlatego, że sam obecnie jestem na podobnym etapie. Nie smuci mnie wicie gniazd przez ludzi, tylko dlatego, że sam jestem na innym etapie. Ja to właśnie przeżywam na zasadzie zrozumienia i akceptacji - przecież nie jesteśmy kalkami, ani lalkami. Rozumiem więc “Upał” dwojako i myślę, że on jest właśnie fuzją smutku i samotności z akceptacją w locie.


    Pora już trochę lądować, bo zaczynam się przez ten “Upał” zbyt rozpływać. Myślę, że jest to must have do przesłuchania i przestudiowania nie tylko dla mnie. Ja się jeszcze będę nad nim zawieszał, jeszcze się trochę pochylę i może usłyszę trzy zdania więcej, może wszystkie usłyszę w końcu inaczej. Świetnie jest mieć kogoś takiego jak Natalia Szroeder. Świetnie jest móc wsłuchiwać się w jej muzykę i być w tym jej świecie, tak podobnym do mojego. Dziękuję. A teraz zanurzmy się znów w “Upale”:



    Dobrze, już powoli schodzę na ziemię :) Dziękuję za przebrnięcie ze mną przez kolejny wpis na To Gołąbku. Mam nadzieję, że i tym razem znalazłeś tutaj szczyptę inspiracji. Po więcej zapraszam jak zawsze na Instagram: golabekofficial, a także na stronę Facebook’ową. Na dzisiaj to już będzie wszystko, do następnego!

Copyright © To Gołąbek , Blogger