Ta sama cisza, choć zupełnie inna [suplement VI]
WIELKI CZWARTEK
Ta sama cisza,
a całkowicie inna,
bo nie chciałem być obok
gdy był na to czas,
tylko potem -
w ciszy.
Ona mi nie chce przypominać o ranach,
o błędach,
o straconych szansach.
Tylko jest tu ze mną,
żeby objąć serce
swoim czułym ramieniem
i trochę popłakać razem
nad tym Wielkim Czwartkiem,
który trwał kilka miesięcy.
Teraz jedynie przypomina,
że jestem kimś ważnym.
/“Nie-wystarczający” - Kamil Sejud/
Pora zanurzyć się w kolejnej myśli wyjętej z Suplementu do “Nie-wystarczającego”. Dzisiaj trochę o ciszy, ale zupełnie nie bezpośrednio, chociaż tego raczej nie trzeba akcentować. Jesteśmy już przecież bliżej końca tej serii wpisów, niż jej początku. Pewnie ci bardziej wytrwali czytelnicy, którzy przebrnęli przez poprzednie części, wiedzą czego się spodziewać - niespodziewanego! I to w rozsypanych myślach, które koniec końców prowadzą do Rzymu problematyki, jaka jest podejmowana w całości zbioru. Czyż nie jest to niesamowicie podsumowane? A więc - pora zanurzyć się w ciszy.
Już na starcie zaczynamy od celu. Ten wyścig dzisiaj zaczniemy od mety, gdyż w pierwszych słowach “Wielkiego Czwartku” mamy finał myśli. Trochę odwrotnie niż we wszystkich poprzednich wierszach. Tak naprawdę w przytoczonych wyżej słowach można by zamknąć cały ten wiersz i całą myśl, ale to byłoby o niebo za proste. A to przecież o niebo się podmiotowi lirycznemu rozchodzi w całym tym zbiorze. Nawiasem mówiąc jest to niebo z małej litery, niebo prawdy, aktualności i realności. Niebo łamania półprawd i fałszywych schematów. Niebo tu i teraz, a nie kiedyś i jakoś. Niebo na ziemi. Tak zupełnie nawiasem mówiąc.
To jest piękne - zmienność pewników, stąd mówimy o tej samej ciszy, a całkowicie innej. Cisza tutaj jednak odgrywa zdecydowanie szerszą rolę, ale o tym trochę później. Teraz zostajemy w temacie tej pięknej zmienności. Pamiętasz może czym była dla Ciebie wolność jak miałeś 10 lat, potem 18 lat, a teraz czym jest? Właśnie! To idealnie obrazuje myśl, którą ukrywa w sobie “Wielki Czwartek”. Kiedy ma się 10 lat wolnością będzie możliwość powrotu do domu pół godziny później, albo otrzymania zabawki o jakiej się marzyło od dłuższego czasu. Kiedy ma się 18 lat, wolnością są prawa dorosłości. Wolny jest ten, kto może wszystko i faktycznie gdy ma się 18 lat, to możność jest o wiele większa niż kiedykolwiek później. Mogę wszystko, bo nie mam jeszcze żadnych stoperów mojej możności. W większości przypadków oczywiście. Mogę wszystko, bo jestem jak ogień błyszczący wśród mroków, który czeka by cały świat spalić. Teraz mam 24 lata, od niedawna. Moją wolnością teraz jest kawa pita rano bez pośpiechu. Jest nią dwadzieścia minut w ciągu dnia na zamknięcie oczu i słuchanie ulubionych utworów. Wolnością jest wiatr we włosach podczas jazdy na rowerze w strefie, gdzie nie ma wzmożonego ruchu drogowego. Ta wolność jest matką chwil i chce się na nich skupiać. Nie ma pragnienia palenia świata, a jedynie chce ona rozgrzać mały jego kawałek.
Trzy, można by powiedzieć, zupełnie inne wolności, ale jest tutaj haczyk - są całkowicie inne, chociaż te same. To cały czas jest wolność, cały czas jest taka sama, tylko ja ją inaczej rozumiem, inaczej ją nazywam. I tak też jest z ciszą w “Wielkim Czwartku”. Jej obraz przechodzi metamorfozę, przechodzi zmianę. Zmieniają się jej warunki, zmienia się jej otoczenie. Ona zostaje taka sama, ale jest już całkowicie inna, bo odnosi się do innego mnie w innej sytuacji, w innym momencie życia. Teraz mamy drugie, niemniej ważne pytanie - czym ta cisza właściwie jest? O co z nią koniec końców chodzi? Odpowiedź przychodzi w późniejszych wersach.
Cisza jest metaforą tego co było. Mam ochotę napisać “starego życia”, ale to nie jest do końca dobre określenie. To życie jest przecież wciąż takie samo, chociaż zupełnie inne. Cóż za niespodzianka. Cisza jest wejściem w siebie, ale tym razem już na własnych warunkach i w prawdzie, bez sztucznie narzuconej presji, bez krzywych sytuacji, tylko tak jak od zawsze miało być. To jest bardzo ludzkie - mylenie się. Można się pomylić o życie, uznając coś co nie ma wiele wspólnego z wartościami, za piękne. To tak, jakby zobaczyć w witrynie sklepu ze słodyczami pięknego, kolorowego i błyszczącego lizaka. Takiego, którego zawsze się chciało go skosztować. Przechodziło się wiele razy pod tą witryną zbierając się na odwagę by go kupić i zjeść, a gdy to się już stało, to po pierwszym kęsie okazało się, że jest pusty w środku. Taka była cisza podmiotu lirycznego kiedyś. Była pusta. Zresztą pustka też byłaby dobrym symbolem tego, o czym chce nam powiedzieć “Wielki Czwartek”. Teraz podmiot liryczny patrzy na tą pustą wcześniej ciszę z dystansu, z miejsca w którym odkrył prawdziwą ciszę, pełną w środku. Pocieszającą, towarzyszącą i kochaną. To jest jednak bardzo proste. Następuje wymiana pustej ciszy na pełną ciszę - wymiana fałszywej ciszy na prawdziwą. Teraz tylko pozostaje zapytać siebie - co jest taką ciszą mojego życia?
Jeżeli od zawsze marzyło się o otwarciu własnej cukierni, to ciszą jest właśnie ona. Zagłębmy się w ten przykład. Można przecież mówić o otwarciu cukierni, gdy zrobi się ją z kartonu, a pluszaki z całego mieszkania przybywają do niej by skosztować tam ciasta z plasteliny, popijając przy tym kawę z powietrza. To jest cukiernia, nie da się tego ukryć, ale w kategorii pustej. Jest to pusta cukiernia, trochę fizyczna, a trochę jednak w wyobraźni. A co, gdy otworzy się potem cukiernię w starej kamienicy w centrum dużego miasta. Wybierze się wymarzone menu, pomaluje się ściany na ulubiony kolor, posadzi najpiękniejsze kwiaty w doniczkach, zatrudni świetnych cukierników i baristów i zaczyna się z takiej cukierni utrzymywać. Zarówno jedna jak i druga jest cukiernią, ale ta druga jest jednak pełną. Jeżeli już odnosić się do przyjętych wcześniej kategorii. Czy rozumiesz już różnicę? Mam nadzieję, że tak. Gdybym jednak chciał napisać o cukierniach, nie o ciszy, to “Wielki Czwartek” nie byłby “Wielkim Czwartkiem”, a “Słodkim biznesplanem”.
Czyli tak koniec końców o co tutaj chodzi? O dorastanie do siebie - przecież o to chodzi w całym “Nie-wystarczającym”. “Wielki Czwartek” pokazuje, że dobrze jest dorastać i to dorastać do siebie. Pokazuje on, że pojęcia mogą się zmieniać, wręcz muszą i że to jest odpowiedzią na potrzebę rozwoju i wzrostu. Piękne jest to, że najbardziej prawdziwe wyznania z zeszłego roku są dzisiaj już nieaktualne. Piękne jest to, że myśli mają terminy przydatności do spożycia, a potem, by je przedłużyć, trzeba gotować z nich bardziej złożone potrawy. Piękne jest to, że myśli na koniec dnia łączą się w jedno, co pokazuje jak bardzo złożonymi istotami jesteśmy, a w tej swojej złożoności też tożsamymi w jednolitości. Daje to ogromną nadzieję na to, że jeszcze będzie przepięknie, bo innej drogi nie ma, bo Rzymem jest właśnie to przepięknie.
Taka sama cisza,
a całkowicie inna…